wtorek, 28 kwietnia 2015

W czasie deszczu Fabryka szaleje

Dyszcz lał od samego rana. Tosia nie poszła na spacer, bo pada, Joka też za bardzo futra nie chciała moczyć, ale dla matki Polki ulewa niestraszna.
Spotkaliśmy się przy stacji kolejki maltanka i ruszyliśmy w kierunku stadionu lekkoatletycznego na Śródce. Deszcz jeszcze lekko sączył się z nieba, ale my byliśmy tak pochłonięci ćwiczeniami, że już go nawet nie zauważaliśmy. Trening, a raczej dobra zabawa miały na celu poprawić naszą technikę biegania, poprzez zadania na koordynację, szybkość, zwinność.
Tradycyjnie były skip A i C w różnych kombinacjach i wariacjach (np. jedna noga wykonuje skip A, druga skip C, a ramiona krążenia w przód, w tył i na przemian), przekładanki, wieloskoki, wyskoki... a ćwiczeń tych było ze czterdzieści, tyle aż mi się w głowie nie mieści...
 na zdjęciu przejście z nogami szeroko, prostych w kolanach


 i powrót truchtem:)

trochę też się pościgaliśmy


zabawa w cień: w parach-  wykonujesz ćwiczenia, które przed tobą zrobił partner, ta sama liczba powtórzeń więc trzeba się skupić i nadążyć

tu już nie ćwiczymy, ale bardzo wczułyśmy się w zadanie;)

Po godzinie wysiłku, mokrzy, już nie od deszczu, wyglądaliśmy tak:

niedziela, 26 kwietnia 2015

NaWrotki... niee, na rower;)

Powiedzmy, że jeździłam na szosie i wydawało mi się, że wystarczy trochę potrenować, żeby było szybciej. Taaaa, powiedzmy, dużo mi się wydawało. Dzisiaj zostałam postawiona do pionu i zrównana z asfaltem -na nim zostawiłam też cząstkę siebie.
Spotkaliśmy się o 8.30 na poznańskiej Cytadeli (to tam gdzie 8 marca biegłam Enea Women Run), trener Rafał (vel Superman) od razu podkreślił, że skupiamy się na technice i kilometrów nie będzie za wiele. To było straszne. Po przejechaniu całości trasy, czyli po jakichś 5 minutach, zatrzymaliśmy się przy wysepce, która stworzyła trójkąt i ...zaczęło się. Zakręty!
Ich tajemnica to wchodzenie z szerokiego łuku do małego - inaczej od zewnątrz do wewnątrz z wystawieniem kolana, prawie jak żużlowcy... prawie. Na początku nie było źle, tempo emeryckie więc dałam radę, problemy zaczęły się gdy trzeba było się ścigać. Ławki, kosze na śmieci na wszystko trzeba uważać zatem trawniki często były moje. Wizja zawodów stała się mglista.
Część druga ćwiczeń to nawroty. Reguła podobna, czyli do punktu nawrotki najeżdżam szeroko i podczas mijania zbliżam się. Brzmi skomplikowanie i takie też było... polała się krew, padło kilka nieprzyjemnych słów.

Cho na rower- mówili, będzie fajnie, mówili. Noooo było, taka impreza, kolano potwierdza, najbardziej jednak boli fakt, że nie wyszło

Babski skład, trener nie miał lekko, ale przetrwał nasze humory;)
 




piątek, 24 kwietnia 2015

Harder, better, faster, stronger

Zaczyna się robić gorąco i to nie tylko na dworze. Trener się rozkręca i dorzuca coraz więcej kilometrów. W końcu przekroczyłam magiczne 10 km i nawet bardzo się nie zmachałam. Tempo oczywiście nie było oszałamiające, ale takie mam założenia treningowe- spokojne rozbiegania. Poza pilnowaniem tętna skupiałam się też nad stopami, żeby lądować bardziej na śródstopiu, a nie na pięcie. Ćwiczenia na siłę biegową mają mnie przygotować do takiego biegania. Po wszystkim trochę bolały mnie kolana, ale może to być spowodowane słabymi mięśniami, w końcu to dla nich nowy ruch. Na szczęście szybko przeszło. 







środa, 22 kwietnia 2015

Z Fabryką się lansuje się.... biegowo

Kolejne tygodnie treningów za mną. Na basenie bary rosną, na spinningu wytrzymałość się buduję się:) a bieganie zaczyna się rozkręcać. Co poniedziałek mój „Fabrykowy” trener osobisty Rafał wysyła mi założenia treningowe na dany tydzień. Kilometry się zwiększają, dochodzą nowe elementy, niezmienne zawsze pozostawało tętno, bieg miał być spokojny tak bym mogła spokojnie rozmawiać. Biegam z Joką (pies kanapowo-biegowy) więc za dużo nie pogadam, ale pulsometr zawsze przypomina mi, że za szybko i pora zwolnić do 140 uderzeń na minutę. Tak oto przy niższym tętnie biegam trochę szybciej więc przyszła pora na budowanie siły biegowej.





Jest sobota, spotykamy się przy jeziorze maltańskim w Poznaniu o 8.30. Dla mnie to pora pierwszej drzemki z Tosią ale rześka aura i fabryka „porannego” triathlonu nie pozwoliła mi zmrużyć oczu. Po 3km energicznego biegu byliśmy już „na drugim brzegu” i rozciągaliśmy kończyny dolne. Zrobiło się ciepło. Czas na siłę. Razem z treneiro Rafałem na odcinku 60 m uskutecznialiśmy wyskoki, wieloskoki, skipy A i szybki bieg - dwie serie tak na dobry początek. Później ma być gorzej  aleee nie zdradzajmy szczegółów, póki co polansuję się na Malcie i może jakieś zakupy? Upssss… zapomniałam o prysznicu a tu sobota JJJ.


Trener jest wymagający, ale pozwolił  na łyka wody... z jeziora;)

Poza tym kocha przyrodę;)))

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Z pulsstory.com do Triathlon Pniewy

Czas na poświąteczne résumé: ciuchy pasują, biała kiełba nie zaszkodziła:)
W dwa tygodnie od świąt nabiłam kilometrów -głównie dzięki szosówce. Jeśli chodzi o wybiegania to spokojnie jednak coraz dłużej. 14 dni- 14 aktywności, rozkręcam się na starość;)

sobota, 11 kwietnia 2015

ułahaaaaa rowery dwa, ułahaaa szosóweczki


Wcześniej, to jest przed erą Tosi, każdy słoneczny weekend robiliśmy z mężem dziesiątki kilometrów na mtb. Wielkopolski Park Narodowy mamy zjechany wzdłuż i wszerz, także jakby ktoś szukał przewodnika po parku to Marcin będzie idealny:) W erze Tosieńki za wiele się nie zmieniło, może poza rowerem, tym razem szalała Biała Szczała.
Tosiak bawi się z babcią zatem ruszamy. W planie jest krótki rozjazd, w końcu to moje pierwsze "kroki" na szosie więc skupiamy się na technice i zachowaniu wszystkich zębów. Taaaaaa, uwierzyłabym gdybym nie znała swojego męża, dla niego krótki oznacza minimum 50 km, na mniej nawet pieluchy nie zakłada.
Po skutecznej argumentacji (ważny jest spokojny ton wypowiedzi;)) stanęło na 40 km. W drodze nakrzyczałam na parę samochodów i jednego autobuśnika, jechali jak pii...raci, jakbyśmy byli niewidzialni, ale dojechaliśmy cali. Oczywiście, jak to zwykle bywa, droga powrotna zleciała zdecydowanie szybciej, a na budziku było 41km/h (duża górka).
Wideorelacja z ręki męża:)

wtorek, 7 kwietnia 2015

Miesiąc z Fabryką


Gdyby ktoś pytał, jak odzyskać figurę po ciąży, świętach czy maratonie z prison breake (wiem, zamierzchłe czasy;))- odsyłam do mojego kalendarza na pulsstory.com Regularność robi swoje, moja "opona" jest już znacznie mniejsza,  a przymierzając spodnie w sklepie dwa razy prosiłam o mniejszy rozmiar:)
24 aktywności w 31 dni, kalorie lecą, moc jest ze mną;) W poniedziałki i czwartki z Fabryką uskuteczniam kraula, wtorki i sobota spining i dwa razy w tygodniu bieganie. Treningi mam tak rozpisane, żeby budować wytrzymałość. Biegam powoli, w tętnie do 140 uderzeń na minutę (wtedy spala się najwięcej tłuszczu:)), po to, żeby na zawodach tak szybko się nie wypompować. Podobnie na rowerze, chciałoby się depnąć - tylko po co? Lepiej zbudować dobre fundamenty, a poszaleję w czerwcu w Pniewach:)

czwartek, 2 kwietnia 2015

Ile "fabryka" dała

20.15 wybiła. Palce poobgryzane, kolana drżą, chwila prawdy przede mną. Na początek żabka, żeby się trochę rozruszać i kraul ku pamięci...jak to leciało... prawa, lewa..... Kończyny rozgrzane zatem czas na wielki test z historii mojego pływania.
200 metrów, płynę. Pamiętam o wskazówkach trenera, żeby ręce pod wodą prowadzić równolegle do ciała, a głowy nie odchylać do tyłu. Tłumy szaleją... no dobra... Tylko "fabrykowa" ekipa dopingowała, za to skutecznie. Czas 4 minuty 21 sekund, taadaaam, już się nie mogę doczekać kolejnego sprawdzianu mocy.


Na koniec jeszcze przedświąteczne szaleństwa w wodzie- pograliśmy w piłkę. Może bramki nie zdobyłam, za to zmachałam się za wszystkie czasy i mogę z czystym sumieniem zasiąść do sernika taty:)