piątek, 15 maja 2015

Weekend na działce- part 1

Mąż wyjechał, Fabryka również więc musiałam trenować się sama, no prawie. Zrobiłam sobie z Tosią długi weekend i pojechałyśmy do dziadków na działkę, maleństwo wypoczywało, a ja w trasę.
W piątek musiałam odrobić środowy bieg, do zrobienia miałam 13 km spokojnym tempem. Tata wytyczył mi trasę na mapie, endo odpalone, Joka przy nodze- lecę. 
Prosto, następnie w lewo i mam niebieski szlak dla nordic walkingowców;) no to z ciekawości go przebiegłam, ma ok. 4,5 km


takie widoki na szlaku



i źródełka z niegazowaną

Dalej było jeszcze piękniej, Joka poczuła zew natury i pogoniła bociana, lisa, a na koniec bobra, heh tak śmiesznie przebierał tymi krótkimi girkami;)



Wszystko ładnie pięknie tylko zapomniałam co miało być dalej: w lewo? prosto? no i się zgubiłam. Endo mówi, że już jest 12 km, a domku ani widu ani słychu. Joka trop zgubiła, żadnej pomocy, dobrze, ze byłam harcerką i czytanie mapy to dla mnie pestka:) do czasu, bo moja elektroniczna mapa postanowiła się wyładować... pomocy....mamo....
Mama zawsze nam powtarza koniec języka za przewodnika, taaaa tylko ostatnia żywa istota została przegoniona przez Jokę i chyba za dużo by nam nie powiedziała. 
Jak już wspominałam, w czwartej klasie przez dwa tygodnie byłam harcerką i wiedza zdobyta na obozie w Prądówce pozwoliła mi wrócić na szlak, na którym rozpoznałam ślady moich butów:) ufff jesteśmy uratowane.. bo już było miękko;)
Endo się wyłączyło, ale później doliczyłam, że ostatecznie 15 km na budziku i 1000 kcal w lesie:)