niedziela, 3 maja 2015

I depniemy sobie ode wsi dode wsi

Kolano prawie wygojone, trener zapewnił, że z techniki męczyć dziś nie będzie więc pora na kolejną dawkę szosowej jazdy. Spotkaliśmy się w Poznaniu przy rondzie Starołęka i ruszyliśmy w kierunku Rogalinka.


Przejechaliśmy około 6 km i... przerwa- mamy pierwszą "gumę". Czas na lekcję z wymiany dętki, na dwie łyżki.

 Superman jak zwykle nie zawiódł, dziewczyny były wzruszone i pod wrażeniem;)

Jedziemy dalej. Nie obyło się od nauki "czegoś nowego", oczywiście już tego nie lubię, a chodzi o jazdę na kole. W uszach nadal słyszę okrzyki trenera "Zosia koło" i "bliżej koła", później już tylko było "KOŁOOOOOO" ... a niech cie... Może od początku: jechaliśmy w kolumnie, z przodu koledzy z mocniejszej grupy przecierali szlak, a ja z Kasią za nimi i jak najbliżej koła. Za nami kolejna para. Wystarczy mały błąd, zagapienie i wszyscy leżymy, pewnie moja wyobraźnia dodaje więcej niż to jest w rzeczywistości, ale ja lubię swoje zęby (wszystkie 13;))) dlatego tak asekuracyjnie jechałam i trzymałam się na dystans. 
W drodze powrotnej do jazdy na kole dorzuciliśmy jeszcze zmiany, czyli pierwsza para zjeżdża lekko na bok i przepuszcza resztę, chowając się za ostatnią parą. Wszystko po to by ci "pierwsi" też trochę odsapnęli. 
Piknik się udał, na liczniku 28 km i jeszcze cała niedziela przed nami. Już czekam na następną:)