Zaczyna się robić gorąco i to nie tylko na dworze. Trener
się rozkręca i dorzuca coraz więcej kilometrów. W końcu przekroczyłam magiczne
10 km i nawet bardzo się nie zmachałam. Tempo oczywiście nie było oszałamiające,
ale takie mam założenia treningowe- spokojne rozbiegania. Poza pilnowaniem
tętna skupiałam się też nad stopami, żeby lądować bardziej na śródstopiu, a nie
na pięcie. Ćwiczenia na siłę biegową mają mnie przygotować do
takiego biegania. Po wszystkim trochę bolały mnie kolana, ale może to być spowodowane
słabymi mięśniami, w końcu to dla nich nowy ruch. Na szczęście szybko przeszło.