4 dni… to brzmi jak wyrok, ale tylko tyle mi zostało do
wielkiego testu, jakim jest start w Pniewach. Treningi w Fabryce weszły już w tryb
przedstartowy, jest spokojne, jakby zwiastowały one ciszę przed burzą. Tą burzą
mam być ja…;)
Na basenie ćwiczę tempo: 100 m bardzo szybko (na ok. 80%)
chwila przerwy i znowu i tak 4 razy, dwa oddechy i 6 x 25 m „w pałę” czyli na
100%. Chciałabym bardzo w takim tempie przepłynąć cały dystans olimpijski, niestety
prawda boli, niczym kopniak w krocze i jeszcze Phelps się nie nazywam;)
Bieganie- tu chyba najbardziej widać postępy. 10 km
przychodzi coraz lżej, do tego dołączam zabawy biegowe (30 sekund na maksa i 45
s na spokojnie), by w Pniewach była petarda w nogach.
Rower- nóżka chodzi, tylko czy w niedzielę będzie moc? Nie robię żadnych planów co do czasu, cel to ukończyć i wrócić do domu o własnych siłach:)