Kolejne tygodnie treningów za mną. Na basenie bary rosną, na
spinningu wytrzymałość się buduję się:) a bieganie zaczyna się rozkręcać. Co
poniedziałek mój „Fabrykowy” trener osobisty Rafał wysyła mi założenia
treningowe na dany tydzień. Kilometry się zwiększają, dochodzą nowe elementy,
niezmienne zawsze pozostawało tętno, bieg miał być spokojny tak bym mogła
spokojnie rozmawiać. Biegam z Joką (pies kanapowo-biegowy) więc za dużo nie
pogadam, ale pulsometr zawsze przypomina mi, że za szybko i pora zwolnić do 140
uderzeń na minutę. Tak oto przy niższym tętnie biegam trochę szybciej więc
przyszła pora na budowanie siły biegowej.
Jest sobota, spotykamy się przy jeziorze maltańskim w
Poznaniu o 8.30. Dla mnie to pora pierwszej drzemki z Tosią ale rześka aura i
fabryka „porannego” triathlonu nie pozwoliła mi zmrużyć oczu. Po 3km
energicznego biegu byliśmy już „na drugim brzegu” i rozciągaliśmy kończyny dolne. Zrobiło się
ciepło. Czas na siłę. Razem z treneiro Rafałem na odcinku 60 m uskutecznialiśmy
wyskoki, wieloskoki, skipy A i szybki bieg - dwie serie tak na dobry początek.
Później ma być gorzej aleee nie
zdradzajmy szczegółów, póki co polansuję się na Malcie i może jakieś zakupy?
Upssss… zapomniałam o prysznicu a tu sobota JJJ.
Trener jest wymagający, ale pozwolił na łyka wody... z jeziora;)
Poza tym kocha przyrodę;)))