niedziela, 22 listopada 2015

We wtorek po sezonie


                   Pianki już doschły i zawędrowały na strych, poczekają na lepsze czasy, a u mnie pora na podsumowanie.
Treningi rozpoczęłam w styczniu, a pod okiem profesjonalistów w marcu. Kilkadziesiąt godzin w wodzie i multum kilometrów w nogach pozwoliły mi na ukończenie 7 triathlonów i to wcale w nienajgorszych czasach:
  1.  Triathlon Lubasz - dystans olimpijski, czas 3:23:10 szału ni ma
  2. Triathlon Pniewy - dystans olimpijski, czas 2:56:29 
  3. Triathlon Szczecin - dystans 1/4 IM, czas 3:00:06 i 1 m-sce w kat. 30-34 
  4. Triathlon Poznań - dystans olimpijski, czas 2:57:15
  5. Triathlon Czerwonak - cross 38,25 km, czas 2:53:19
  6. Triathlon Oborniki - dystans sprint 1/8 IM 1:24:53
  7. Triathlon Kórnik - dystans 1/4 IM, czas 2:44:44 Tu bym nie skakała z radochy ;)
Po Kórniku przyszedł czas na zasłużony wypoczynek, tak zwane roztrenowanie. Przez dwa tygodnie nie robiłam nic, nawet nie myślałam o sporcie... i jadłam czipsy i lody i booooczek z włosami, żartuję wolę kabanosy;)

Od października koniec laby i z Fabryką Triathlonu działamy na nowy sezon. W planach oczywiście poprawa moich osiągnięć z małymi modyfikacjami. Szczegóły wyjdą w praniu:)