czwartek, 4 czerwca 2015

Baywatch in Lusówko- możecie czuć się bezpiecznie


Pogoda w końcu dopisała więc czas ochrzcić piankę na pobliskim jeziorze w Lusówku. Zaopatrzona w worek foliowy po 10 minutach wcisnęłam się w tą ciasnotę i niczym kobieta kot, chociaż może bardziej jak Don Pedro z krainy Deszczowców, posunęłam do wody. Nie będę gwiazdorzyć, że wskoczyłam zrobiłam swoje i po treningu, bo niestety tak nie było. Zanim przeprawiłam się przez wodorosty, który przyprawiają mnie o gęsią skórkę, wpadłam na kolejne pływające roślinne farfocle(mam taką nadzieję że to były rośliny) i lekko spanikowana musiałam wyjść z wody. Osiem głębokich oddechów i mąż wykopał mnie z powrotem, no bo ludzie patrzą. Dziwnym trafem nagle na plaży zrobiły się tłumy, w końcu nurek jest;) Wróciłam, w myślach powtarzając, że „one” bardziej się mnie boją i powoli zaczęłam się rozkręcać. Pianka dobrze się dopasowała, nie ograniczała ruchów ramion i nie czułam zimna. Dodatkowo na stopach miałam skarpety neoprenowe, a do pasa przywiązaną bojkę asekuracyjną. Warto zainwestować w dmuchaną „pamelkę”, tak dla swojego bezpieczeństwa i spokoju bliskich. Było zacnie, poza małymi obrzydlistwami pływało mi się bardzo dobrze i nawet nie przeszkadzała mi lodowata woda wlewająca się do ucha.

Jakby tego było mało… źle się to ściągało. Do triathlonu w Pniewach jeszcze to poćwiczę. 

Pamelo wróć
 Uwaga wchodzę...
i już po wszystkim

Myślałam, że płynę prosto...jakby co z błędnikiem wszystko w porządku;)