czwartek, 2 kwietnia 2015

Ile "fabryka" dała

20.15 wybiła. Palce poobgryzane, kolana drżą, chwila prawdy przede mną. Na początek żabka, żeby się trochę rozruszać i kraul ku pamięci...jak to leciało... prawa, lewa..... Kończyny rozgrzane zatem czas na wielki test z historii mojego pływania.
200 metrów, płynę. Pamiętam o wskazówkach trenera, żeby ręce pod wodą prowadzić równolegle do ciała, a głowy nie odchylać do tyłu. Tłumy szaleją... no dobra... Tylko "fabrykowa" ekipa dopingowała, za to skutecznie. Czas 4 minuty 21 sekund, taadaaam, już się nie mogę doczekać kolejnego sprawdzianu mocy.


Na koniec jeszcze przedświąteczne szaleństwa w wodzie- pograliśmy w piłkę. Może bramki nie zdobyłam, za to zmachałam się za wszystkie czasy i mogę z czystym sumieniem zasiąść do sernika taty:)