niedziela, 22 lutego 2015

I want to ride my bicycle...

Od dłuższego czasu pogoda ewidentnie wysyłała mi komunikat: Ćwicz na dworze! No to proszę bardzo:)
Aż się cała trzęsę z radości, że w końcu wyciągnę na światło dzienne mojego białego rumaka, moją żyletę, mknącą "szczałę", oldschoolowo zwaną kolarzówą. Poznałyśmy się nieprzypadkowo, a proces dopasowania jest cały czas w toku. Najpierw musimy trochę ze sobą pobyć, zgrać się, żeby ustalić ostateczną taktykę. Ramę mam dziewczyńską (rozmiar 50), tak samo kierownica została dobrana pod drobne babskię dłonie. Jest ślicznie.



Teraz jeszcze musi być szybko, ale nad tym cały czas pracuję.

Do tej pory jeździłam głównie MTB, nie jakoś wyczynowo, ale wstydu nie było. Różnica jest kolosalna, począwszy od tego twardego, co tylko wyglądem przypomina siodełko (zaczynam dziergać na niego beret;)) po kręgosłup, kark, ramiona. Ta "przejażdżka" uświadomiła mi, jak ważne jest wzmacnianie całego ciała. Mocny kręgosłup to podstawa, a co za tym idzie też obręcz barkowa, mięśnie brzucha. CrossFit nadchodzę- make me stronger!
Aaaaa i prawie bym zapomniała o czuciu głębokim, na szosówce wyjdzie wszystko. Szczegóły wkrótce:)